-
oto wspaniałe miejsce przesączone do ostatniej nitki złem. Mieszkańcy tych okolic dawno już się wynieśli, gdyż nawiedzały ich złe duchy. Teraz tutejsze miejsce jest przejęte przez wszelki mrok i mrocznych podwładnych.
-
Wampirzyca syknęła przeraźliwie, atakując ofiarę i wbijając kły w jej tchawicę, zadając wiele bólu. Człowiek umierał w męczarniach, powoli. Uśmiechnęła się złowieszczo i wyrwała kły z ciała ofiary, pozostawiając w ich miejscu dwie, okrągłe, krwawiące rany.
-
Westchnął, przyglądając się temu zjawisku w cieniu drzewa, opierając się o jego konar. - Psychicznie pokrzywdzona. - zasyczał, strzygąc uszami, ukazując co jakiś czas zębiska pokryte w niektórych miejscach bursztynami.
-
Odwróciła się szybko, słysząc dźwięk. Jej słuch był o wiele lepszy niż u człowieka, jednakże nie najlepszy. Obnażyła kły, przysłuchując się i mrużąc oczy.
-
W pewnym momencie jego wzrok skrzyżował się z jej. Zmrużył ponuro ślepia z poważnym spokojem na twarzy. Mimo, że był potężny to fizycznie nie nadawał się do walki z wampirem. Hmm.. Zamilkł, strzygąc uszami.
-
Położyła dłoń na rączce miecza, wpatrując się w Asonima. Nie miała teraz ochoty na żadną walkę, ale wiedziała, że Asonimy to przebiegłe i złośliwe istoty, o wiele potężniejsze pod względem magii. Ona umiała tylko szybko biegać, latać i gryźć. One potrafiły o wiele więcej. Zasyczała przeraźliwie, ale również obronnie.
-
Znużony hormonami wampirzycy Asonim ziewnął przeciągle, nadal wpatrując się w wampira. Starał się nie być zmieszany, jaki się teraz czuł z powodu towarzystwa "Panny opryskliwej".
-
Syknęła jeszcze raz, po czym odwróciła się i ruszyła w innym kierunku. Wskoczyła szybko na drzewo, właściwie nie było widać jak wchodzi na ową roślinę. Ukryła się w koronie drzewa i zmrużyła oczy, wypatrując... czegoś.
-
Asonim wstał i ciężko się podnosząc przypatrywał się krzakom, z których po chwili wyszedł człowiek. Uśmiechnął się szyderczo. - Ja to mam szczęście.. Niech ta wampirzyca trzyma się z dala od mojego łupu! - Po czym zaszarżował w stronę człowieka.
-
W tej samej chwili wampirzyca zeskoczyła sprawnie z drzewa, atakując owego człowieka. W jej ręce widniał miecz, ostry na końcu jak cholera. Wylądowała naprzeciwko Asonima, człowiek stał pomiędzy nią a nim, nie wiedząc za bardzo, co się dzieje.
-
Asonim obnażył zębiska wysadzane odłamkami bursztynu. - Spierdalaj! ten człowiek jest mój! - Człowiek przyglądał się to wampirzycy, to Asonimowi.
-
Zasyczała, nadal trzymając w ręku złowieszczy przedmiot. - Czyś zwariował? - Syknęła przeciągle. - Toż to ma ofiara! - Wampirzyca mówiła w dość staroświeckim języku, jednakże z jej ust brzmiał on groźnie i złowieszczo.
-
Ja zauważyłem go pierwszy! - Fuknął przeraźliwie, po czym szarpnął człowieka za rękę w swoją stronę. - Jest mój, to ja go zjem!
-
Chwyciła człowieka za bluzkę i pociągnęła w swoją stronę. - Nieprawdaż! - Syknęła po raz kolejny, przystawiając człowiekowi miecz do gardła. - To ja wypiję z niego resztę żywotu!
-
Asonim zabulgotał ostrzegawczo. - Oddaj mi go, krwiopijco! Jego ciało wyląduje w moim żołądku! - po chwili bez ostrzeżenia szarpnął go z powrotem w swoją stronę [fizycznie nie było to możliwe, jednak jako Asonim.. Cóż, kwestia myślenia].
-
Ostrze wbiło się w krtań istoty ludzkiej, uśmiercając ją natychmiastowo. - Coś uczynił! - Syknęła przeraźliwie. - Całą zabawę żeś popsuł, Asonimie! - Warknęła cicho, mrużąc oczy. Po chwili wbiła swe kły w szyję ofiary, pijąc krew, która szybko się kończyła, wypływając przez ranę w krtani.
-
Asonim syknął cicho. - Ty chcesz krwi, ja chce mięsa. W czym więc problem? - mruknął. - Jaką niby zabawę? Ah, już rozumiem. Nie musisz już nic mówić. - Po czym rozejrzał się wokoło, zauważając innego człowieka szybko ruszyłw jego stronę.
-
Oderwała kły i puściła, martwego już, człowieka, który z hukiem upadł na ziemię. Oblizała kły i usta, po czym znów ruszyła bezszelestnie przed siebie, zagłębiając się w lesie.
-
Asonim namierzywszy cel rzucił się pędem na niego, tym razem nie pozwalając odebrać sobie ofiary. Rozejrzał się wokoło, po czym z uwielbieniem zanurzył kły delikatnie w karku, powoli, sprawiając ból..
-
Schowała miecz i rozglądała się w około. Była tylko ona i drzewa. Czekała na noc, gdy w końcu będzie mogła zacząć prawdziwe polowanie.
-
Gdy skończył obiad wstał i ruszył cicho tropem wampirzycy, mając nadzieję, że coś wytropiła.
-
Zasyczała cichutko, obnażając kły, wypatrując jakiegokolwiek ruchu. Nic nie wypatrzyła, było pusto, jak... jak nie w lesie. Wskoczyła na drzewo i przyjmując niemalże kocią pozycję, czekała.
-
Przylazł tu za wampirzycą, rozglądając się wokoło. - Pustki. Ten las lśni pustkami. Nie ma co jeść, a jeden człowiek nie starczy.. - mruczał do siebie w zamyśle.
-
Odwróciła się gwałtownie, słysząc cichy głos. Zmrużyła oczy, widząc Asonima. - Czegoż on ode mnie chce? - Mruknęła cichutko pod nosem.
-
Słysząc głos wampirzycy uniósł głowę w stronę korony drzew, na której siedziała wampirzyca. - Niczego nie chce. Szukam czegoś jadalnego.
-
- To czemuś tu przyszedł za mną, Asonimie? - Mruknęła. Po chwili westchnęła, lecz nadal groźnie, i zeskoczyła z drzewa. Wyrzuciła ręce do góry. - Nie wytrzymam! Tradycje tradycjami, ale nie mogę dłużej pieprzyć jak średniowieczna damulka. - Warknęła, ni to do siebie, ni do Asonima. - Po coś za mną tu przylazł? - Warknęła groźnie, wyciągając miecz i celując nim w klatkę piersiową Asonima.
-
Kąciki jego ust uniosły się delikatnie, oparł ramiona o konar drzewa i przymrużył oczy. - Myślałem, że znalazłaś coś do jedzenia.
-
- A co to ja jestem do cholery? Służąca? Sam rusz swój leniwy, Asonimski tyłek i idź coś znaleźć. - Warknęła ostrzegawczo, machając zabójczą bronią.
-
- Jak sama przecie dobrze wiesz, jestem na to zbyt leniwy. - Szyderczy uśmieszek nie znikał mu z ust, a głos przeciekał sarkazmem.
-
- To sobie lepiej znajdź kogoś innego, bo ja na pewno nie mam zamiaru dać się wykorzystać. - Syknęła, jeszcze raz wymachując mieczem, po czym ruszyła przed siebie, niemalże nadużywając tej swojej wampirzej szybkości.
-
Zaczął za nią biec, był szybki, i owszem, ale nie szybki jak wampirzyca.
-
Przyśpieszyła jeszcze trochę, rozglądając się wokoło. Chociaż biegła tak szybko, jej oczy potrafiły dostrzec wszelki ruch, wszelkie ruszenie się listka.
-
Asonim biegnąc trochę w tyle szybko się męczył, mimo to dalej biegł.
-
Po chwili znudziło jej się owe bieganie, więc wykorzystała to, że na około było pełno drzew i wskoczyła na jedno z nich. A potem na kolejne. I jeszcze jedno...
-
Asonim warcząc z wściekłości biegł od jednego do drugiego drzewa przewalając je.
-
A ona skakała, z jednego na drugie, nie przejmując się hałasem.
-
Asonim cicho charcząc dał jej spokó i usiadł na jednym przewalonym drzewie.
-
Przeskoczyła jeszcze kilka razy, po czym zeszła na ziemię, ukrywając się.
-
- Niech pioruny cie wezmą, krwiopijco! - zaczął głośno klnąc. - Do diabłów, w kotle się gotuj!
-
Wampirzyca fuknęła cicho pod nosem po czym cichaczem ruszyła przed siebie.
-
Spojrzał tylko w stronę oddalającej się wampirzycy. - Rex jestem. - dodał po chwili.
-
Zatrzymała się w półkroku i nieznacznie odwróciła głowę. - Adostume. - Mruknęła od niechcenia.
-
- Do widzenia, Adosiu! - Zaśmiał się złowieszczo.
-
Natychmiast znalazła się przy Asonimie. Stanęła naprzeciw niego, dzieliły ich dosłownie centymetry. - Nigdy więcej nie mów tak do mnie. - Warknęła ostrzegawczo, a jej oczy błysnęły złowieszczo.
-
- Bo co, no co Adosiu? - Asonim rozłożył się na powalonym drzewie.
-
- Słuchaj no. - Syknęła, chwytając go za bluzkę. - Nie uważaj się za jakiegoś króla lasu czy ciemności, bo wcale nim nie jesteś. Więc radzę Ci się mnie posłuchać, bo marnie skończysz. - Warknęła, puszczając Asonima.
-
- Nie uważam się za króla. Jestem Lordem. - Wzruszył ramionami, machając ręką przed oczami Adustume. - Jak niby skończe? Wypijesz moją krew, zabijesz mnie?
-
- Jeszcze zobaczę, ale na pewno nie będzie to wesołe przeżycie. - Syknęła i uśmiechnęła się złowieszczo, mrużąc oczy.
-
Wyszczerzył zęby w obrzydliwym uśmiechu. - No to dawaj, Adosiu.
-
Syknęła jeszcze raz, po czym wyciągnęła miecz i przystawiła Asonimowi do gardła. - Nie podskakuj sobie tak, Rexuniu. - Warknęła.
-
Uśmiechnął się. - Przecież nie podskakuje, Adosiu.
-
Obnażyła kły, pokryte z lekka krwią.
-
- Jak cie łatwo zdenerwować, no patrz..
-
Nadal obnażając kły, schowała miecz. Usłyszała szelest, więc prędko się odwróciła.
-
Też tam spojrzał. On jednak nic ciekawego nie zauważył, wykorzystując chwilę nieuwagi wampirzycy czarem owinął wokoło niej łańcuchy.